"Astra kolaboratis" - Grzegorz Nieckarz
liczba stron: 386
wydawnictwo: Wydawnictwo Poligraf
kategoria: fantastyka, science fiction
Kesjarz jest szanowanym człowiekiem. Jego teksty
są podziwiane i wchłaniane przez ludzi. Został zaproszony na spotkanie z Głową
Rządu, który trzyma piecze nad ludem, w najwyższym budynku – Baszcie. Kesjarz
dostał propozycje nie do odrzucenia albo poleci na nową odkrytą planetę, albo
zostanie aresztowany. Planeta ma być szybko zbadana, aby można ją było
wykorzystać gospodarczo.
Jednym z moich postanowień czytelniczych na ten
rok, to czytanie większej ilości książek polskich autorów. Gdy więc nadarzyła
się taka okazja, sięgnęłam po tę książkę, która jest debiutem autora. Powieść
wymaga od czytelnika skupienia i uwagi, wiele rzeczy jest trudnych i ciężkich
do wyobrażenia, zrozumienia. Nowy świat, technologia, podróże kosmiczne, nie
jest to łatwy temat. Na pierwszych stronach podany jest cel, do którego
bohater, a z nim również my, będziemy dążyć. Podróż oraz zbadanie nowej
planety. Autor wykreował nowy świat, w dużej mierze oparty na technologii.
Kesjarz ma za uchem takie małe urządzenie, które potrafi wskazać mu drogę do
jakiegoś miejsca, obudzić go, tłumaczyć języki, czy rozmawiać z nim. Można
zamówić taksówkę, przemieszczać się pojazdami, które wznoszą się w powietrzu.
Świat jest pełen wieżowców, szkła, ogromnych budowli. Nachodzi mnie myśl,
rzeczywistość opisywana w tej historii, poniekąd jest wyobrażeniem, o tym co w
przyszłości będzie z naszą Ziemią. Czy nie słyszy się o tym, że technologia
zacznie rządzić nami, oraz wszystkim dookoła? Autor opisuje świat, widziane
zjawiska, ale także emocje i uczucia dokładnie i skrupulatnie. Język nie jest
infantylny ani wulgarny. Na całą książkę były zaledwie dwa, trzy brzydkie
zwroty. Jeśli chodzi o język, jestem na tak. Jestem zwolenniczką akcji, niżeli
filozoficznych aspektów. Główny bohater zadaje sobie wiele pytań i rozmyśla na
wiele tematów, siedząc w jego głowie, poznajemy to wszystko. Wole, gdy więcej
się dzieje, ale z drugiej strony nie wiem, czy bym się we wszystkim połapała,
ponieważ nieraz zatrzymywałam się na czymś i czytałam to drugi raz, aby lepiej
zrozumieć. Głównie jest to związane z działaniem świata. Mój zarzut odnosi się
do zmiany perspektyw, w większej części historii narratorem jest Kesjarz, ale
następują zmiany narracji, nie jest to zaznaczone żadnym dopiskiem, trzeba
samemu się domyśleć, wprowadza to dekoncentracje, nagle nie wiedziałam, o co
chodzi i musiałam się cofnąć się o fragment. Pomysł oraz wykonanie jest dobre,
ale książka nie wciągnęła mnie tak bardzo, że chciałam cały czas
czytać, a
główną postać nie polubiłam tak bardzo, że z zapartym tchem śledziłam jego
losy.
Podsumowując, „Astra kolaboratis” to dobry
debiut polskiego autora. Książka jest trudna, przez swój świat na nowo
stworzony, wymaga od czytelnika uwagi. Czytanie jej zajęło mi więcej czasu, niż
się spodziewałam. Sądzę, że nie jest to powieść na jeden zimowy wieczór, a
raczej na kilka. Bohater nie jest moim ulubiony, ale też mnie nie irytował, był
mi obojętny. Uważam, że książka spodoba się fanom gatunku, a może i też osobom,
które z takimi książkami nie mają styczności. Warto sprawdzić i się przekonać.Dziękuje autorowi, za możliwość przeczytania tej
książki.
Rzadko sięgam po fantastykę związaną z kosmosem. Raczej nieprędko sięgnę po tę pozycję.
OdpowiedzUsuńNie przekonuje mnie ta książka ;)
OdpowiedzUsuńDebiut, fantasy i wykreowany świat od podstaw. To coś dla mnie. ;)
OdpowiedzUsuńNie jest to książka, która wpisuje się w moje zainteresowania ;)
OdpowiedzUsuńBardzo lubię fantastykę, więc będę miała ten tytuł na uwadze :)
OdpowiedzUsuńNie mam zaufania do debiutów - trudno mi się pozbyć wrażenia, że to takie sprawdzanie siebie w roli pisarza, czyli albo się uda i piszemy dalej, albo nie i zapominamy o sprawie. A z Twojej recenzji wynika, że konstrukcja fabuły ma dość poważne niedociągnięcia.
OdpowiedzUsuń