"Dziesięć tysięcy drzwi" Alix E. Harrow
Są takie książki, o których warto wiedzieć niewiele,
aby czerpać przyjemność z ich czytania. January mieszka w ogromnej rezydencji
ze swoim opiekunem. Jej ojciec wyjeżdża w długie podróże, zjawia się co jakiś
czas, ogromnie ciesząc się na widok córki. Jednak to pan Locke zajmuje się
małą. January otoczona jest opieką, a zarazem czuje się samotna. Fascynacje i
nowe zajęcie daje jej znaleziona księga, którą dziewczyna znalazła przez
przypadek. Spowita wonią innych światów, kryje w sobie opowieści. Każda strona
jest ciekawa, inna i tajemnicza. Każda przeczytana opowieść daje zrozumienie,
że ta książka powiązana jest z jej losem.
Książkę chciałam przeczytać od chwili, gdy miała
swoją premierę, jednak w momencie, gdy ją otrzymałam i zaczęłam czytać, nie
szło mi to tak, jakbym chciała. Zauważyłam, że język jest naprawdę piękny, ale
czytanie każdej kolejnej strony szło mi opornie. Odłożyłam ją na dłuższy czas,
a ostatnio poczułam taką ochotę i doznałam takiej myśli, że teraz jest na nią
moment. I już poleciało jak rollercoaster bez trzymanki. Powieść zbiera bardzo
dużo dobrych opinii, mało jest tych negatywnych. Większość ludzi zachwyca się
językiem i magiczną otoczką, do nich należę też ja. Mam wrażenie, że przez te
opisy można nawet poczuć zapachy, mieć wrażenie dotknięcia tej książki, którą
znalazła January. Wszystko jest wyraźne i barwne. Czytelnik nie ma żadnego
problemu z odnalezieniem się w rzeczywistości, czasie i miejscu, ponieważ przez
styl autorki wszystko jest łatwe do przyswojenia i wyobrażenia. Początek był
dla mnie trochę żmudny. Jestem czytelnikiem, który lubi powieści z akcją,
często pędzącą, dla mnie lepiej jest,
niż coś się dzieje, niżeli jest ładny
język. Są jednak wyjątki i to jest jeden z nich. Im dalej w las i historię, tym
fabuła staje się bardziej zawiła, wątki zaczynają nabierać nowego sensu, a ci
to byli z nami blisko, mają ukryte zamiary. Pojawia się tajemnica, nie do końca
dobra, ani też zła postać, fikcja zaczyna mieszać się z rzeczywistością, a
January dostrzega rzeczy, o których nie myślała i zaczyna podejmować decyzje,
które mocną wpłyną na jej życie. Ciekawym zabiegiem jest umieszczenie książki w
książce. Odbiorca nie dowiaduje się, o czym jest znaleziona książka przez
opowieści dziewczyny, tylko sam może przeczytać tę książkę i całkowicie przeżyć
historię tak jak główna bohaterka.
Czytałam i czytałam, chłonęłam to piękno, dopóki
nie skończyłam. Po tym został mi smak dobrej historii. January jest
dziewczynką, a później już nastolatką, która wie, czego chce, potrafi się sprzeciwić
i postawić na swoim. W większości podejmuje dobre decyzje i jest konsekwentna w
swoim działaniu. Za tą cudowną okładką, kryje się fantastyczna opowieść o silne
rodziny, wyobraźni magii i książkach, oraz o drzwiach, których jest dziesięć
tysięcy, co oznacza, że jest ich nieskończenie wiele. Książkę polecam wszystkim
i młodszym i starszym.
Książkę przeczytałam przy współpracy z wydawnictwem IUVI oraz portalem Papierowe Motyle
Mimo że, nie są to do końca moje klimaty czytelnicze, to książka mnie zainteresowała. 😊
OdpowiedzUsuńNie słyszałam o niej, ale brzmi bardzo interesująco.
OdpowiedzUsuńKsiążkę zdecydowanie mam w swoich planach czytelniczych :)
OdpowiedzUsuń