"Kocha, lubi, szaleje" Francesco Gungui
Już po opisie i okładce można stwierdzić, że będzie to lekka, wakacyjna historia. I tak właśnie jest. Sięgając po tę książkę, chciałam, aby była to opowieść na jeden dzień, która mnie wciągnie i będę to chciała po prostu czytać. Powieść czytałam parę dni, ale to raczej z mojej winy niż książki. Ekscytacja związana z osiemnastymi urodzinami sprawiła, że lektury nie przeczytałam tak płynnie. Narracja prowadzona jest w pierwszej osobie, a historię opowiada Alice, dzięki czemu dogłębnie możemy poznać jej myśli i uczucia. Brak zmiany perspektyw, dla jednych może to być plus, a dla innych minus. Tutaj podchodzę do tego neutralnie, nie przeszkadzało mi to, że tego nie ma. Okładka minimalistyczna, letnia i przyjemna dla oka. Mnie sugeruje ona powieść dla nieco młodszego odbiorcy, natomiast nie sądzę, aby starsza młodzież się zawiodła. Bohaterowie mają 16-18 lat. Treść nienasycona jest wulgaryzmami, co oczywiście jest na plus.
W książce dochodzi do romansu pomiędzy dwójką bohaterów, co w sumie nie jest zaskakujące, ale mam mały zgrzyt. Relacja rozwija się bardzo szybko, ale za połową książki. Brakuje mi podstaw do tego związku. W pierwszej połowie książki postacie się mijają, czasem zamienią parę słów, można się tego spodziewać, ale nie widziałam między nimi chemii, nie czekałam na to, aż do czegoś między nimi dojdzie. Druga część jest znacznie dynamiczniejsza, przez co dwieście pierwszych stron nieco mi się dłużyło. Każda postaci czymś się wyróżnia, ma swój zestaw cech, do których dochodzą nowe, w miarę jak ich poznajemy. Żadna z osób mnie nie denerwowała, co wpływa pozytywnie na całość, ale nie znalazłam w niej swojej bratniej duszy. Ostatnie strony są takie dziwne i zaskakujące, że aż nie wiem co mam o tym myśleć. Można było to przewidzieć, ale ja obrałam inną ścieżkę, więc rozwiązanie akcji było dla mnie zadziwiające. Pojawiła się jedna scena, która wprowadziła zamęt i była niepotrzebna, główna bohaterka straciła w moich oczach, a jej zachowanie nie wiem, co miało na celu.
Podsumowując, „Kocha, lubi szaleje” dało mi to, czego oczekiwałam, nie zawiodłam się. Miło spędziłam czas, ale nie wiem, czy kiedyś jeszcze do niej wrócę. Jak tylko będę miała okazję, to drugą część przeczytam. Jeśli poszukujecie książki, którą będzie się przyjemnie czytało, to jest coś, co mogę Wam polecić. A no i wątek reggae, za każdym razem miałam uśmiech na twarzy, gdy było coś o tym wspomniane, a chłopak z dredami to po prostu cud, miód.
Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu https://www.akapit-press.pl/
Mnie jakoś do tej książki nie ciągnie. 😊
OdpowiedzUsuń